Nareszcie! W końcu nastał ten szczęśliwy czas i ogród obdarowuje nas mnóstwem pyszności! W tym roku szczególnie dobrze udały się fasolka, ogórki, pomidory i cukinia – z naszych grządek wynosimy pełne kosze tych pysznych warzyw. Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak uprawiamy nasze warzywa, to serdecznie zapraszamy Was do przeczytania artykułu.
Pomidory ze szklarni
Pomidory bywają jednocześnie koszmarem i dumą ogrodników. Wiele osób pragnie cieszyć się smakiem własnych pomidorów, lecz te nie są łatwe w uprawie. Pokażemy Wam odmiany, które uprawiamy.
W naszym ogrodzie pomidory uprawiane są aż w trzech miejscach. Tym ostatnim miejscem niekoniecznie możemy się pochwalić, bo zaliczamy je raczej na konto porażek, niemniej stanowi ono dobry przykład, jak nie uprawiać pomidorów – człowiek uczy się przez całe życie… kilka sadzonek, które się nie zmieściły w namiocie i małej szklarni Taty Andrzeja, umieściłyśmy pod okapem daszku naszej szopki. Było tam dla nich za ciemno – wyciągnęły się okropnie i prawie nie owocują. Pomidory po prostu kochają słońce i jeśli go brakuje, nie udadzą się.


Wracając jednak do naszych głównych upraw to najwięcej krzaczków uprawiamy w tzw. małej szklarni, szklarence angielskiej lub po prostu- szklarni Taty Andrzeja. Została ona postawiona około 8 lat temu i od tego czasu zawsze uprawiamy w niej pomidory. Nie zawsze można tu przyjść po pomidorka do kanapki – są dni z zakazem wstępu, bo Tata jest miłośnikiem uprawiania ogrodu zgodnie z kalendarzem biodynamicznym. Ja i Mama Lucynka wyznajemy inne zasady, kobiece. Kierujemy się głównie emocjami i impulsem chwili – jeśli oglądacie nas dłużej lub śledzicie nasze media społecznościowe, to wiecie, że zdarza się nam podejmować decyzje w afekcie 🙂
Dobrze nam z tym. Na szczęście nasz ogród jest wystarczająco duży, aby każdy członek rodziny mógł znaleźć w nim miejsce dla siebie.
Wróćmy jednak do pomidorów. Ich nasiona kupiłyśmy przez internet. Niektóre to nasze pewniaki – odmiany, które znamy i lubimy. Mamy też kilka krzaczków z odmianami, które uprawiamy po raz pierwszy – zawsze chętnie próbujemy takich nowinek.

Jedną z takich nowości jest pomidor ’Cosmonaut Volkov’ – krzaczki są pełne sporej wielkości pomidorów. Część z nich oberwałyśmy wcześniej i dojrzewają na kuchennym parapecie. Były duże i bałyśmy się, że spadną i popękają.

Na krzaczku obok rośnie odmiana ’Old Virginia’ – ta odmiana także rodzi duże pomidory. Są karbowane i bardzo szybko dojrzewają. Niestety ich smak nas nie zachwycił, są suche i mączyste – nadają się na sosy pomidorowe, bo nie trzeba ich długo odparowywać.

Kolejna odmiana uprawiana w naszej szklarni to ’Green Zebra’. To zielone, słodko-kwaśne pomidorki z paskami na skórce, które wyglądają bardzo atrakcyjnie. Na pewno przypadną do gustu tym ogrodnikom, którzy lubią mieć u siebie coś nietypowego. Są smaczne i sprawdzone u nas przez kilka sezonów. Próbujemy zerwać pomidorka z krzaczka, ale mocno się trzyma. Pamiętajcie, aby nie siłować się z pomidorami, bo są delikatne i szarpiąc, można uszkodzić pęd, a ściskając owoc za mocno, możecie go rozgnieść. Pomidorka, któremu trudno się rozstać z krzaczkiem, lepiej uciąć. My używamy do tego naszego sekatora nożycowego, którym zetniecie także między innymi kwiaty czy winogrona. Kupicie go tutaj <KLIK>

’Green Grape Cherry’ to małe, zielone kuleczki z lekkim rumieńcem. Są bardzo delikatne, łatwo je strącić z gałązki. Mają cieniutką skórkę, która szybko pęka, dlatego nie nadają się do dłuższego przechowywania. Bardzo smaczne.

Jedną z moich ulubionych odmian jest ’Malinowy Smaczek’. Jest słodziutki, ma malutkie, podłużne owoce o malinowym kolorze, które dobrze się przechowują.

Ostatnią odmianą z tej szklarni, o której chcemy Wam opowiedzieć jest odmiana o malutkich czekoladowych owocach, nieco większych niż u pomidorków koktajlowych. To także odmiana, która zostanie z nami na dłużej, bo pomidorki są pyszne. Prawdopodobnie to odmiana 'Black Cherry’.

Pakujemy nasze pomidorkowe plony do koszyka, który zabrałyśmy ze sobą i idziemy dalej.
Fasola tyczna
Przed szklarnią zatrzymujemy się jeszcze na chwilę, aby opowiedzieć Wam o innym uprawianym przez nas warzywnym pewniaku – fasoli. Jeśli macie mało miejsca i musicie bardzo ograniczyć ilość uprawianych w ogrodzie warzyw, postawcie na fasolkę tyczną. W naszym ogrodzie rośnie fasola Mamut. Jest żółta, długa i płaska. Należy zbierać ją, zanim zacznie zawiązywać nasiona – no chyba, że lubicie fasolkę po bretońsku – wtedy ze zbiorami musicie poczekać, aż nasiona dojrzeją i przeschną.



Wracając do naszych fasolowych upraw, to nie zamierzałyśmy wcale sadzić fasolki tycznej w naszym ogrodzie, lecz Mama Lucyna została obdarowana nasionkami przez naszą sąsiadkę. Posadziłyśmy namoczone nasiona do ziemi, lecz z powodu obfitych opadów deszczu fasola nie wzeszła – wszystkie nasiona zgniły. Mama jednak postanowiła zrobić drugie podejście do fasoli, kupiła więc nasiona fasoli Mamut. Tym razem się udało – właśnie zbieramy tę pyszną, żółtą fasolę, a jest co zbierać, bo mamy jej naprawdę sporo! Wkładamy strąki do naszego koszyczka i idziemy do szklarni numer 2.

Ogórki, papryka i jeszcze więcej pomidorów
Szanowni Państwo, wchodzimy teraz do drugiej szklarni, w właściwie tunelu i co widzimy? Ogóreczki na prawo, pomidorki na lewo. W tym ogórkowym królestwie wygospodarowałam niewielki spłachetek, na którym uprawiam pomidory.
Na pewno nie raz i nie dwa słyszeliście: Cooo? Pomidory i ogórki razem? To się nie uda! Otóż udaje się z powodzeniem – nasze ogórki i pomidory niewiele robią sobie z tej zasady i obficie plonują.

Pisałam kiedyś już, że Tata Andrzej zbudował konstrukcję na siatce, stanowiącej podporę dla ogórków. Stoi właśnie w tym namiocie. Z czasem, gdy ogórki urosły, okazało się, że konstrukcja ustawiona jest zbyt blisko ściany tunelu, co utrudnia zbiór. Jest to dla nas bardzo cenna informacja, którą zanotowałyśmy w Planerze Zaradnego Ogrodnika. Dzięki temu w przyszłym sezonie nie popełnimy tego samego błędu.
Nasze ogórki trochę chorują, my jednak zachowaliśmy zimną krew, nie używaliśmy żadnej chemii, a mimo to doczekaliśmy się całkiem sporych zbiorów. W spiżarni mamy już ponad 30 słoików z ogórkami.
Przy wejściu do tunelu mamy jeszcze paprykę i bakłażany. Bakłażany nam się w tym roku nie udają – mają piękne kwiaty, jednak po zakończeniu kwitnienia zamierają i opadają. Uchował się tylko jeden zawiązek owocu, może się uda i choć jeden urośnie, zobaczymy. Ręczne zapylanie niestety nie pomaga.


Z przyjemnością za to mogę pochwalić się papryką. Jest dorodna i zdrowa. Ścinam ją i wkładam do mojego koszyczka. Robi się w nim ciasno, a to jeszcze nie koniec naszej drogi.
W tunelu mamy jeszcze pomidory w odmianie ’Pokusa’. Tworzy grona oblepione czerwonymi, soczystymi pomidorkami. Wyglądają jak korale – nic tylko zrywać owoce i zajadać własne pomidory wprost z krzaczków. Zrywam pomidorka, a gdy tylko rozgryzam jego skórkę, sok cieknie mi po brodzie. Mmm… to prawdziwa pokusa, są przepyszne. Wkładam kiść pomidorków do koszyczka. Jest już pełny po brzegi i ma słuszną wagę, a nie mamy jeszcze cukinii i ostrych papryczek, które uprawiam w doniczkach – czas więc pójść po drugi koszyk.

Cukinia i ostra papryka
Wymieniłam swój kosz, chwilowo jest mi lekko lecz wiem, że niebawem i on wypełni się kolejnymi warzywami. Liczę szczególnie na cukinię, choć do tej pory jej uprawa nam się nie udawała. Zanim jednak po nią pójdziemy, zatrzymujemy się przy donicach z papryką. Mam ich aż osiem. To odmiana szpiczasta i zielona, nie wiem, jak się nazywa, bo kupowałam miks nasion, ale wygląda na to, że wszystkie 8 krzaczków to ta sama odmiana. Powiem Wam, że trochę się obawiam jej ostrości. Musimy znaleźć śmiałka, który odważy się stanąć na wysokości zadania i spróbuje papryczek. Jeśli nie zacznie ziać ogniem niczym Smok Wawelski z legendy, będzie to oznaczać, że papryczki nadają się do jedzenia.
Kapsaicyna to związek, który odpowiada za ostrość papryki. Jeśli zdarzy Wam się ugryźć ostrą paprykę i poczujecie pieczenie, nie pijcie wody, bo woda wznieci większy pożar w Waszych ustach. Sięgnijcie po szklankę mleka – kapsaicyna rozpuszcza się w tłuszczu.


Dotarłyśmy do cukinii. Stoimy przed gąszczem wielkich liści – muszę tam zanurkować, żeby sprawdzić, czy są jakieś owoce do zebrania. Do tej pory z uprawą cukinii nie było mi po drodze – więcej w tej historii było dotąd upadków niż wzlotów, ciekawe jak będzie tym razem. Zakładam rękawiczki i przeczesuję gęste szorstkie liście. Są, są cukinie! – cieszę się jak dziecko. Choć uczciwie przyznam, że gdyby nie Mama, nie świętowałabym sukcesu. Posadziłam bowiem cukinie do doniczek i zostawiłam w szklarni. Całkiem już duże, chwiejące się cukinie przesadziła do gruntu Mama. Wybrała miejsce, w którym wcześniej był kompost – wymarzone dla cukinii.


Nie dopuszczajcie do tego aby owoce cukinii przerosły – im mniejsza cukinia, tym lepsza w smaku, a zrywając młode cukinie, dajecie roślinie sygnał do rodzenia kolejnych.
Kwiaty cukinii także są jadalne. Można je na przykład faszerować lub panierować i smażyć. Nadają się także do spożywania na surowo.

Brokuł gałązkowy
A oto nasza – bardzo ciekawa zresztą, uprawa eksperymentalna. Brokuł gałązkowy. Jesteśmy ciekawe, czy słyszeliście o nim wcześniej? To sporej wielkości roślina, której pędy zakończone są pąkami. Kwiatostany ścinamy zanim zakwitną. Nasz oczywiście częściowo zakwitł, więc oprócz pysznego brokuła do sałatki, mamy też kwiaty do bukietu 😉
Obok niego rośnie fenkuł – tak, on też zakwitł. Było bardzo gorąco, zanim więc wykształcił bulwę, wypuścił łodygi. Cóż – my fenkułu nie zjemy, zostawimy go jednak owadom zapylającym – niech chociaż one skorzystają.
Sami widzicie, że do uprawy warzyw nie potrzeba szczególnych umiejętności ani wiedzy tajemnej. Wszystko, czego potrzebujecie to cierpliwość, pokora i własne obserwacje. Nie zawsze wszystkie warzywa wzejdą, plon czasem jest mniejszy niż oczekujemy, lecz mamy także sukcesy. Te tegoroczne mają smak pomidorów, cukinii, ogórków i fasolki.
Wszystkie obserwacje notujemy w naszym Planerze. Dzięki zapiskom nie popełniamy błędów z poprzedniego sezonu, wyciągamy wnioski i częściej przybijamy sobie piątki wcinając kanapki z masłem i samodzielnie zebranymi chrupiącymi ogóreczkami.
Zachęcamy Was do zapoznania się z Planerem Zaradnego Ogrodnika, oprócz zawartych w nim cennych rad i wskazówek, niczym pamiętnik nadaje się do gromadzenia ogrodniczych wspomnień i obserwacji. Kupicie go w naszym sklepie internetowym.
Zobaczcie nasze plony w odcinku Warzywa prosto z ogrodu – uprawa pomidorów, ogórków, fasoli i cukinii
Na koniec zostawiamy Wam przepis na nasze ulubione pomidory z czosnkiem. Świetne do ryb i mięs z grilla oraz do obiadu a nawet kanapek.
Pomidory z czosnkiem
0,5 kg pomidorów
1 średnia cebula
3-4 ząbki czosnku
2 łyżki oleju lub oliwy
2 łyżki octu winnego
1 płaska łyżeczka musztardy
0,5 łyżeczki cukru
0,5 płaskiej łyżeczki soli
pieprz do smaku według uznania
- Pomidory sparzcie wrzątkiem, obierzcie ze skórki i wrzućcie do miski.
- Cebulę posiekajcie drobno, dodajcie do pomidorów.
- Teraz przyprawy: 3-4 ząbki czosnku przepuszczone przez praskę, 2 łyżki oleju, 2 łyżki octu winnego, 1 płaska łyżeczka musztardy, pół łyżeczki cukru, pół płaskiej łyżeczki soli, pieprz czarny mielony do smaku wg. uznania.
- Wszystko dobrze wymieszajcie i sałatka gotowa.
- Ta sałatka jest zdecydowanie lepsza, jeśli ją dobrze posolicie. Ilość soli podana w przepisie jest orientacyjna, podobnie jak pozostałych składników. Smak ma być kwaskowo-słodkawy z wyraźną nutą czosnku. My przyrządzamy zwykle większą porcję tej sałatki, żeby wystarczyło na 2-3 dni. W lodówce spokojnie może stać kilka dni.
Pochwalcie się swoimi zbiorami – napiszcie, co z czego jesteście szczególnie dumni, a co Wam się nie udało. Zachęcamy do komentowania!
